czwartek, 4 lipca 2013

It's love baby it's love!



Aż chce się tańczyć:) Taki styl i muzyka jest dla mnie ogromną inspiracją.
Jednak dzisiejszy post będzie o banalnym elemencie, który tutaj wystąpił-białe tenisówki :)
Te buty kojarzą mi się wyłącznie z takimi roztańczonymi parami, rozkloszowanymi spódnicami i świetną zabawą. 



Od jakiegoś czasu znowu na dobre zawitały w większości kobiecych szaf bo niby czemu ich nie kochać? Jednak mimo wszystko, długo wstrzymywałam się od ich zakupu. Bo przecież połowa dziewczyn na ulicy je ma. A ja nie chce być taka sama jak one. Mimo to moje serduszko przez cały czas marzyło żeby zawitały na mojej półce...
Teraz jednak nadarzyła się świetna okazja do ich zakupów. Wycieczka! I to nie byle jaka! To będzie mój mały obóz przetrwania ( o czym już niedługo napiszę) podczas którego potrzebne są wygodne buty. Takie, które do wszystkiego pasują a wiadomo, że sandałki nie wszędzie się nadają.
I oto je kupiłam :) Moje pierwsze, białe tenisówki :)
Muszę tu zaznaczyć, że kupiłam je za dobrą cenę. Od dłuższego czasu odwiedzałam różne miejsca w poszukiwaniu jak najtańszej wersji. W centrum handlowym ceny wahają się od ok.40zł (H&M) do 19.90zł (Sinsay). Allegro zaoferowało względnie niskie ceny- nawet 15zł. Jednak przesyłka podwyższyłaby znacznie ogólną cenę. Zawitałam do moich osiedlowych sklepików, ceny wynosiły po 20 zł jednak brak mojego rozmiaru przesądził sprawę. Wreszcie w piękny sobotni poranek postanowiłam pójść na pobliski bazarek, gdzie znalazłam moje białe cudeńka za jedyne 16zł!
Jak widać na moim przykładzie, serdecznie polecam Wam zorientowanie się w cenach w różnych miejscach. Często może okazać się, że przepłacamy za rzeczy słabej jakości.

Już niedługo zdradzę więcej tajemnic mojego wyjazdu + zrobię podsumowanie moich dotychczasowych szaleństw na wyprzedażach!

N.














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz