czwartek, 29 sierpnia 2013

Wakacyjna kosmetyczka.

Temat już coraz bardziej nie na czasie, ale jeszcze się z tym wyrobiłam na ostatnią chwilę :)
Poniżej kosmetyki które pojechały ze mną w tym roku na urlop. Nie chciałam zabierać ich nie wiadomo ile, bo też nie zamierzałam zbytnio się malować, najważniejsza była dla mnie ochrona przed słońcem. I tak uważam, że zabrałam za dużo kosmetyków do makijażu a używałam ich tylko czasami po przyjściu z plaży. Głównie był to podkład i sporadycznie, dosłownie 2-3 razy przez dwa tygodnie tusz do rzęs. A tak na marginesie, to czy ktoś jest w stanie wytłumaczyć  mi dlaczego co niektóre kobiety wychodzą na plażę w pełnym makijażu ??? Ja nie jestem w stanie tego zrozumieć. Ale to jeszcze nic. Czy ktoś jest w stanie powiedzieć dlaczego niektóre z plażowiczek wychodzą się opalać wysmarowane samoopalaczem ??? Przecież nie jest trudno odróżnić naturalną opaleniznę od samoopalacza i to takiego niezbyt dobrego który zostawia smugi. No nic, najważniejsze to zrobić największe wrażenie na plaży ;)
A wracając do tematu:



                                         

     kosmetyczka Clarins - super pojemna, spakowałam do niej wszystko co było mi potrzebne



kosmetyki kolorowe: dwa podkłady (ale to dlatego że drugi kupiłam na urlopie) - Chanel Vitalumiere i Revlon Nearly Naked, podwójne cienie Estee Lauder, puder brązujący L'Oreal, błyszczyk Guerlain, tusz do rzęs Lancome Hypnose, błyszczyk Chanel, kredki do oczu (wszystkie w odcieniach błękitno-turkusowych, oczywiście nie użyłam tam ani jednej): L'Oreal, Chanel. Lancome, Max Factor


kosmetyki do opalania: do ciała produkt z Rossmana, DAX dla dzieci i Vichy koloryzujący z filtrem 50 do twarzy


pielęgnacja twarzy: krem Bioderma, płyn dwufazowy Ziaja (bardzo dobry, porównywalny do tych droższych), mgiełka do twarzy Avene (używam jej zamiast toniku, jest świetna), płyn do demakijażu Avene, próbki kremu i kremu BB z Vichy (bez rewelacji), próbka maseczki nawilżającej z Clarins, odżywka do rzęs Revitalash (to jest w ogóle temat na oddzielny post, genialny produkt, wszyscy pytają czy doczepiałam rzęsy), krem przeciwzmarszczkowy pod oczy Lierac, chusteczki do demakijażu Alterra z Rossmana (rewelacja i super delikatne nawet dla skóry wrażliwej), balsam oliwkowy do ust Blistex (zdecydowanie najlepszy balasam regenerujący jaki miałam)



włosy: szmpon Ultra Doux (bez rewelacji, kupiłam go tylko na wyjazd), maseczka z L'Oreal i Biowax


 ciało: żel pod prysznic aloes & jogurt Isana z Rossmana (jak za taką cenę to bardzo dobry), dezodorant Isana (kupiony tylko na wyjazd ale jest naprawdę niezły i ma fajny świeży zapach), balsam do ciała Bielenda Bawełna, zestaw do pielęgnacji stóp Avon, próbka balsamu do ciała Lancome, próbka żelu pod przysznic Luksja i próbka kremu do rąk Pat&Rub (rewelacja i niesamowity zapach, chętnie kupię  pełnowartościowy produkt)

A teraz mały bonus, męska kosmetyczka :)))



A.

Mała przyjemność.

Nieraz napada mnie ochota aby zrobić coś pysznego samemu w domu. Tak więc przejrzałam w internecie kilkanaście przepisów na małe co nieco i wybrałam ten, który można zrobić najszybciej-na bardziej ambitne rzeczy zarezerwowała sobie czas na później ;)


Rogaliki z nadzieniem czekoladowym oraz porzeczkowym. 
1. Prostota tego przepisu polega na składnikach. Potrzebujemy jedynie ciasta francuskiego, ja kupiłam je w biedronce, gotowe, ale osobiście uważam, że powinnam wziąć 2 rolki. Drugim składnikiem jest nadzienie, w moim przypadku jest to krem czekoladowy oraz dżem porzeczkowy.
2. Ciasto dzielimy tak aby jak najłatwiej było je zawinąć. Ja osobiście podzieliłam je na trójkąty a następnie delikatnie nacięłam ich końcówki.
3. Nałożyłam nadzienie i zaczęłam zwijać ! :)
4. Do szklanki wbijamy 1 jajko + odrobinę mleka. Roztrzepujemy dokładnie miksturę i smarujemy nią rogaliki.
5. Wykładamy je na blachę i do piekarnika!
6. Rogaliki pieczemy ok. 20 minut w 200 stopniach.

Stopień trudności: łatwizna
Czas przygotowania: 25 minut
Efekt: Łatwe, proste i smaczne. Ciasto francuskie super chrupiące. Nadzienie możemy zmieniać według swoich upodobań. Jedynym moim błędem był sposób zwijania :)  Wyszły bardzo malutkie :)



Smacznego!

N.

sobota, 24 sierpnia 2013

Monthly mix # 2


1. Ulubiony, letni zestaw bransoletek- znaleziony na dnie szuflady ze skarbami, sprawdza się do wszystkich letnich stylizacji :)
2. Letnie leczo- lato kojarzy mi się tylko z takim jedzeniem, dlatego uwieczniłam je żebyście i Wy mogły zobaczyć :)
3. Prezeeenty ! - czerwiec, lipiec i sierpień to dla naszej dwójki czas kiedy świętujemy urodziny :)
4. Zuzia lalka nieduża- dla dziewczynek lalki nigdy się nie znudzą, teraz, dla nas kupowanie ich też jest wielką frajdą ! 
5. Siła z gór- jakiś czas temu w telewizji poszła informacja, że picie wody nie jest wcale takie zdrowe; tak więc pić czy nie pić? według mnie jak najbardziej pić, bo co innego nas tak orzeźwi w gorące dni? 
6. Alpejskie mleczko- fioletowe opakowanie pełne waniliowych pianek oblanych mleczną czekoladą, muszę coś jeszcze dodawać ?:)
7. Good night- nastrój przed snem jest najważniejszy, dlatego lubimy ozdabiać nasze pokoje takimi lampkami :)
8. Błyskotki!! - pierścionki, wisiorki, kolczyki, bransoletki i ciągle mało :)
9. Organic Market- woda wodą, ale bez zdrowego jedzonka to nici z dobrej diety; oto co A udało się zgromadzić w lodówce :)
10. 7 niebo...- gofry są dla mnie rarytasem :) sama nie mam sprzętu do ich zrobienia; tutaj jednak skorzystałam z okazji, że byłam w domu, który ten sprzęt posiadał :) wyszły pysznie!

A.&N.


piątek, 23 sierpnia 2013

Wakacje, znów będa wakacje.... !

I my już też po urlopie. Z racji tego, że po takiej przerwie ciężko jest wrócić do normalnego trybu i bardzo powolnie to idzie, dzisiaj dużo zdjęć a mało tekstu, czyli kilka zdjęć z wakacji :)
A już niebawem zdjęcia pewnego starego domu z klimatem...
Enjoy!
A.













poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Paczki paczuszki.

Bardzo lubię takie poranki, kiedy wstaję i czeka na mnie coś dobrego. Wiadomo, że każdego dnia czeka na nas coś dobrego. Jednak dziś rano obudziłam się a na swoim biurku zobaczyłam 2 paczki, o których istnieniu właściwie zapomniałam. 



1. Umberto Eco "Imię Róży"- książka, która uratowała mnie na maturze rozszerzonej z języka polskiego. Czytałam ją w 1 klasie liceum, nie jest ona obowiązkowa. Dla mnie to był stek bzdur, ale w obawie przed nauczycielką przeczytałam całą. Niestety później przyniosła mi ona kilka bardzo negatywnych ocen, ale w ogólnym rozrachunku ciesze się, że ją przeczytałam :)
Zapłaciłam za nią 6 zł + 7zł wysyłka. Razem 13 zł! Taką okazję znalazłam na facebook'u na grupie prywatnej, gdzie można kupować, sprzedawać i wymieniać książki.

2. Etui na IPhona 5 w azteckie wzory:)  A. na pewno będzie zadowolona :) Na początku nie byłam przekonana co do kolorów, ponieważ w internecie wyglądały one nieciekawie. Jednak....po odpakowaniu wiem, że to strzał w 10 :)  Etui jest plastikowe, wzorek jest pokryty delikatnym brokatem dzięki czemu ma bardzo fajny połysk. Ceny nie podam, ale oferta świetna, ponieważ nie płaciłam za wysyłkę :) Szukajcie na Allegro.pl   :)

N.

piątek, 16 sierpnia 2013

Jesteś tym co jesz.


Ostatni post był o moim książkach. Wśród nich znalazłam tę pozycję.
"Jesteś tym co jesz", na pewno każdy usłyszał to krótkie motto. Kilka lat temu podbiło ono świat, wprowadziło nową falę eko-ludzi. Autorka twierdzi, że jeśli zastosujemy jej porady to staniemy się "szczuplejsi, zdrowsi i szczęśliwsi". Czy to prawda? Ja osobiście tego nie sprawdzałam. Jednak ten post robię dla tych, którym ta książka jeszcze nie wpadła w ręce.

Okładka bardzo przykuwa uwagę czytelnika za sprawą pogrubionego, różowego napisu. Dodatkowo jest urozmaicona o 4 teksty, które wprost mówią nam, że :
-"Nominowana do nagrody Książka Roku Wielkiej Brytanii", więc musisz ją przeczytać żeby nie być w tyle.
-"Ponad 2 miliony sprzedanych egzemplarzy w Wielkiej Brytanii", powinnaś ją kupić żeby było 2 miliony i 1:)
-"Dieta, która zmieni twoje życie", nie potrafisz sobie z nim poradzić, ale spokojnie teraz zmieni się wszystko jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
-"Będziesz szczuplejszy, zdrowszy i szczęśliwszy...", oczywiście wszystko to od samego czytania :)

Także po obejrzeniu okładki podchodziłam do tej książki dosyć sceptycznie. Jednak nie ocenia się książki po okładce. Zaczęłam lekturę.

Do przeczytania zachęcił mnie spis treści na który trafiłam. Książka ma 9 rozdziałów, które mimo nie trafionego początku zachęciły mnie do przeczytania. 
Autorka dzieli się z nami swoją wiedzą na temat żywności oraz zdrowego trybu życia. Zamieściła wiele ciekawych wskazówek, które możemy stosować w naszym codziennym życiu. Ponadto dowiedziałam się, że wiele można wyczytać z wyglądu np języka oraz wszystkich innych części ciała. Dla przykładu, bolący język jest oznaką niedoborów pokarmowych (żelaza, wit. B6, wit. PP). Po szybkiej diagnozie autorka przedstawia nam pomocne rozwiązania. 
Oczywiście poznajemy całe bogactwo, które jest ukryte w żywności. Możemy przeczytać masę informacji o tym jak trafnie łączyć pokarmy tak aby dostać z nich jak najwięcej. 

Pod koniec książki jest zamieszczony 7 dniowy program startowy. Dostajemy w nim plan dziennego menu na 7 dni. Oczywiście książka posiada także przepisy na zdrowe jedzenie więc nie pozostajemy same z wyobraźnią kulinarną.

Mimo złego początku, książka dała mi trochę powodów do zastanowienia się nad swoim trybem życia. Mimo moich chęci do odchudzania czy zdrowego jedzenia, doszłam do wniosku, że muszę jeszcze nad sobą popracować.
Zdecydowanie zachwycają mnie zdjęcia, które są zamieszczone w tej książce. Patrząc tylko na zdjęcia można wywnioskować, że mamy tyle możliwości i opcji, którymi możemy zastąpić czekoladę :)  

Jeśli potrzebujecie przekonującego poradnika, który natchnie Was do zmian żywieniowych oraz poprowadzi przez ten trudny ( na początku ) temat, polecam. Jednak nie wiem jaki efekt będzie u mnie :)


N.

środa, 14 sierpnia 2013

Nie jestem statystycznym Polakiem- czytam książki.


Mam nadzieję, że nie muszę przekonywać Was jak wiele zyskuje się poprzez czytanie książek. Bo to mówiono nam przez wszystkie szkolne lata :) Jednak takie mówienie wcale nie działa motywująco, tak więc ja o wartości książek przekonałam się dopiero teraz- kiedy nikt nie każe mi ich czytać ( a przynajmniej chwilowo ). 
Nie licząc przejść szkolnych to swoją przygodę zaczęłam od Harrego Pottera :)  I mimo, że teraz widzę braki tej książki to i tak zawsze będę do niej wracała :)
Był czas kiedy pochłaniałam książki związane z kulturą arabską. I to jest następny typ, który jeszcze na pewno kiedyś powtórzę.
Teraz, jak na ironię, mam chęć na czytanie "lektur", które albo pominęło gdzieś w ciągu edukacji ;) albo po prostu chciałabym powtórzyć. 





Moje zbiory są niestety dosyć skąpe. Większość książek wypożyczałam z biblioteki, albo od znajomych. Jednak jest mnóstwo pozycji, które zdecydowanie chciałabym mieć na swojej półce.
Tak jak pisałam, jest i Harry Potter ;)  Moje serce skradły wydania kieszonkowe. Teraz można je kupić w większości księgarni.
Oddzielna półka to miejsce na lektury. Niestety moja została zaatakowana przez lektury z opracowaniem Grega co nie wygląda już tak dobrze :P


Tym postem chciałam pokazać Wam trochę siebie z innej strony. Bo podobno pokaż mi swoje książki a powiem Ci kim jesteś. U mnie nie sprawdza się to do końca, bo staram się czytać pozycje z najróżniejszych kategorii. Od ckliwych romansów po grube wydania opisujące historie terroryzmu :)  

Na koniec podzielę się z Wami moim ostatnim odkryciem.
Lubimy Czytać   to strona na której możecie na swojej wirtualnej biblioteczce umieszczać książki, które już przeczytaliście, chcecie przeczytać lub takie, które chcielibyście mieć naprawdę. Ponadto możecie pisać swoje recenzje o przeczytanych książkach i wymieniać się nimi z innymi. Świetna sprawa :)

N.





środa, 7 sierpnia 2013

Wakacyjny arbuzik.

Dzisiaj szybki pościk lakierowy prosto z plaży ... Lakier Ados, numer na zdjęciu, cena ok 6-7 zl.  
                                     


A.

wtorek, 6 sierpnia 2013

Tyle grzechów, że aż miło wspominać :)


Po tygodniu wreszcie zebrałam się w sobie żeby pokazać Wam co działo się ze mną przez 2 najpiękniejsze tygodnie mojego życia. Życzę każdemu z Was aby przeżył to co ja. A teraz dość gadania, zapraszam do oglądania :)


Moja podróż rozpoczęła się o 2 w nocy 15 lipca. Samolot do Amsterdamu odlatywał o godzinie 6 rano jednak ze względów organizacyjnych tej wyprawy o 3 musieliśmy być na lotnisku. Moja grupa składała się z 44 osób z czego znałam około 10 osób. Reszta była dla mnie tajemnicą. Jednak, gdy zaczęłam odkrywać tą tajemnicę szczerze cieszyłam się, że trafiłam akurat na nich.
Po przylocie do Amsterdamu musieliśmy spędzić kilka godzin koczując na lotnisku po czym wsiedliśmy do samolotu na 12 godzin. Były to najdłuższe urodziny mojego życia, ponieważ dzięki zmianie czasu wydłużyły się o 6 godzin :)

W Rio de Janeiro byliśmy ok godziny 20 ( 15 lipca ). Z Rio udaliśmy się autokarem do Curitiby-ok.8h...
Bałam się jedynie o warunki techniczne autokaru...w końcu to Brazylia, zupełnie inny świat...śmialiśmy się, że autokary pewnie zżera rdza :) Jednak, gdy zobaczyliśmy swój wóz umilkliśmy od razu...standardy 10x lepsze niż w Polsce ! I ile miejsca ! Podróż przestała być nie znośna.

W Curitibie byliśmy 16 lipca rano. Zostaliśmy powitani przez wolontariuszy- wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że za 4 dni będziemy traktować ich jak własną rodzinę. 
Curitiba to ogromne miasto. Zdaje sobie sprawę, że przez 4 dni nie zobaczyłam nawet połowy tego c skrywa. Postaram się Wam jednak przedstawić to co dla mnie było najpiękniejszego.



1. Jardim Botanico de Curitiba - cudowne miejsce na wypoczynek w niedzielny poranek.
2. Jardim Botanico de Curitiba - kładka nad stawem.
3. Curitiba to jedyne miasto w Brazylii, w którym dawno temu pojawiła się b. duża liczba Polonii. Ludzie bardzo pielęgnują tam Polską kulturę i tradycję. Dbają o naukę języka jednak z pokolenia na pokolenie zmniejsza się ilość znających język polski. Na zdjęciu wnętrze "skansenu".
4. Jeden z uroczych, brazylijskich kościołów.
5. Takimi autobusami poruszaliśmy się po Curitibie. Serce podchodziło mi do gardła, ponieważ kierowcy to chyba potomkowie Schumachera :)
6. Krzyż ŚDM zrobiony przez naszych wolontariuszy.
7. Moje własne, prywatne i ogromne łóżko w rodzinie goszczącej :) Nie wspominam o własnej łazience ;)
8 i 9. Wioska pod Curitibą, małe dzieci bawiące się pod szkołą, która podobno jest pod opieką  rządową- niestety nie widać.


1. Budka telefoniczna + szybka książka adresowa...
2. Tort urodzinowy, który dostałam od swojej brazylijskiej rodziny :)
3. Caipirinha- tradycyjny brazylijski napój alkoholowy. Robiony z cachacy, limonki, brązowego cukru, mięty + kostek lodu.
4. Mój brazylijski manicure + Polski detal żeby łączyć się także ze swoim krajem :)
5. Standardowy widok na brazylijskiej ulicy, bezdomny i cały jego dobytek.
6 i 7. Moja impreza życia! Wolontariusze zorganizowali nam "dancing" w ich tradycyjnym stylu. Założyli odpowiednie stroje, puszczali brazylijską muzykę - w taki sposób spełniłam następne swoje marzenie, zatańczyć sambę z Brasileiros ;)
10. Balony pożegnalne od host family- oczywiście w kolorze Polskiej flagi :)



Z ogromnym bólem w serce pożegnaliśmy Curitibe. Pożegnanie trwało godzinę, ponieważ nie potrafiliśmy odjechać. Emocje sięgnęły zenitu, niektórzy nawet płakali. Czuliśmy się jak jedna wielka rodzina, to było niesamowite przeżycie.
Jednak w końcu wyruszyliśmy do następnego punktu wycieczki - wodospady !
Odwiedziliśmy je po stronie brazylijskiej oraz argentyńskiej. A oto fotorelacja :


1.Wodospady Iguazu, strona brazylijska.
2. Wodospady Iguazu, strona brazylijska- były specjalne mosty, które prowadziły pod sam wodospad !
3. Tabliczka informująca o Parku Narodowym Iguazu w Argentynie :)
4. Styk 3 państw- od lewej: Paragwaj-Brazylia-Argentyna. Najpiękniejszy widok a zarazem najniebezpieczniejszy szlak przemytników :)
5. Salto Chico :) 
6. Flagi 3 państw.
7. Mój outfit zarezerwowany specjalnie na wodospady :) Mimo to nie została na mnie sucha nitka.
8. Wodospady Iguazu po stronie argentyńskiej.
9. Na koniec flaga Argentyny :)


Po cudownych a zarazem najbardziej mokrych 2 dniach w Foz Iguazu ruszyliśmy w 24h podróż. Następnym przystankiem była Aparecida. Miejsce kultu katolików, porównywalna do Częstochowy. Niestety przyjechaliśmy tam z ogromnym opóźnieniem. Także zwiedzanie było w tępie ekspresowym.


1. Najpyszniejszy deser w najlepszym hotelu ;)
2. Zapraszamy do Aparecida, nie wiedziałam, że Turcja posługuje się naszym językiem....Dla uzupełnienia dodam, że przy Polskiej fladze był oczywiście turecki napis.
3. Bazylika w Aparecida.
4. Wstążeczki, które podobno sprawiają, że wróci się w to miejsce...
5. Bloki zaraz przy bazylice. 
6. Shopping time :)
7. Brazylia- kraj 2 światów.


Potem to już tylko Rio...


1. Biało-Czerwoni...
2. Tłumy, tłumy wszędzie tłumy.
3. W drodzę na Copacabanę, widok na Głowę Cukru.
4. Pilgrim style :>
5. Tak wyglądałam każdego dnia po powrocie do domu...nie wierzyłam, że w Rio będzie zima ! Na szczęście rozpogodziło się :) I owszem, moje wymarzone, białe tenisówki powędrowały do kosza ;)
6. Złoto i neonowa zieleń, hit czy kit?
7. W drodze na Copacabanę, tym razem widok na Corcovado.



1. Copacabana !

2. Rio z góry.
3. Głowa Cukru w chmurach.
4. Jezus w mojej dłoni :)
5. Mój artystyczny akcent :)  W sercu już na zawsze Rio, ale w świadomości Polska.
6. Mój outfit roku ;)
7. Wąskie uliczki.
8. Rio z góry part II.




1. Po prostu Corcovado...i nic więcej nie trzeba pisać.




1. W drodze na Copacabanę.
2. Ocean i nic więcej nie potrzeba :)
3. Kolejka do nieba.
4. Góra Cukru w chmurach.
5. Corcovado od innej strony.
6. Widok z Góry Cukru.
7. Favelas, najbardziej delikatny widok ;)


1. Żegnaj Brazylio!
2. Najpiękniejszy prezent na urodziny...
3. Wschód słońca nad Oceanem...
4. Rio - Amsterdam.
5. Chmury nad Europą :)


Starałam się Wam pokazać wszystkie strony tego wyjazdu :)  Ciągle moje zbiory uzupełniam o nowe zdjęcia, ponieważ wciąż dostaje maile od znajomych.
Jeśli chodzi o kwestie bezpieczeństwa w Brazylii...jest to kwestia sporna. Jednak zasada jest jedna: jeśli uważasz, nic Ci się nie stanie. Proszę, nie wierzcie w mrożące krew w żyłach opowieści o okropnych zabójstwach i porwaniach. Takie sytuacje zdarzają się raz na jakiś czas, chociaż nie można ich wykluczyć. Mają one jednak miejsce, ponieważ turyści nie dbają o swoje bezpieczeństwo. Ja bałam się do momentu pierwszej jazdy miejskim autobusem...potem cały strach minął. Oczywiście, 2 razy mieliśmy dziwną sytuację. Raz chciano okraść naszą grupę- jednak to były 2 kobiety, które atakowały w tłumie, nic się jednak nie stało, bo w porę zareagowaliśmy. Druga sytuacja jest trochę bardziej poważna, ponieważ byłam obserwowana przez 2 mężczyzn w knajpie. Kiedy wyszłam z niej z moją przyjaciółką, oni wyszli za nami. Na szczęście zauważyłyśmy ich zainteresowanie w porę i zabrałyśmy ze sobą kilku chłopców z naszej grupy.
Także pamiętajcie, oczy dookoła głowy a nic Wam się nie stanie :)

I jeszcze jedno, jeśli kiedykolwiek będziecie mogli pojawić się w Brazylii- nie zastanawiajcie się, jedźcie :)



AMADA BRASILIA !

N.











poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Ready, steady, SALE!

Jak w tytule ;)
Wróciłam obłożnie chora, JEDNAK stęskniona za wyprzedażami;)  Nie mówię, że tam ich nie było, jednak to nie to samo ;)
Celem mojej wycieczki było Blue City & Reduta. W głowie miałam konkretne plany, kilka potrzeb. 

Oto co kupiłam :


Top secret, turkusowe paski, 29.90 zł.


Stradivarius, 39,99zł, kolor po lewej jest prawdziwym kolorem, niestety ten po prawej trochę odbiega od rzeczywistości ;)


Stradivarius, 29.99zł, w rzeczywistości jest to granatowa sukienka, kolor jest przeuroczy a ja nie miałam do tej pory sukienki w takim kolorze :)


Tutaj zamieszczam listę moich głównych must have na najbliższy czas, zobaczymy czy uda mi się kupić je w super promocji ;)


Sandałki w takim stylu, jedne spotkałam dziś  w Venezia, są cudne, ale ciągle rozważam ich zakup


Beżowa torebka na pasku



Beżowe baleriny


Jutrzejsze miejsce podróży : Galeria Mokotów!

N.